Wróć do aktualności

Pijany kierowca wjechał na schody na gdańskich Siedlcach. Próbował przeparkować samochód czy usiłował zabić? Orzeknie sąd

Po 6 piwach usiadł za kierownicą auta i wjechał na schody na gdańskich Siedlcach. Oskarżenie twierdzi, że świadomie zaryzykował życie pieszych, obrona – że chciał tylko przestawić samochód o kilkadziesiąt metrów i… wrzucił nie ten bieg.

Teoretycznie nawet dożywocie za „usiłowanie zabójstwa” wielu osób grozić może 41-latkowi, który w listopadzie zjechał seatem na schody, na których znajdowali się piesi. Auto zawisło m.in. przed 3-latkiem i babcią z rocznym dzieckiem na ręku. W czwartek 7.03.2019 r. zaczął się proces kierowcy. Tamtego wieczora w wydychanym powietrzu miał 1,83 promila alkoholu.
– Prawdopodobnie ruszyłem do przodu w stronę ulicy, w stronę schodów. Za daleko pojechałem. Chciałem wrzucić wsteczny, żeby cofnąć i wtedy pomyliłem biegi – zeznał 41-latek, który przyznał, że był mocno pijany.

Tamtego popołudnia z kolegą, po pracy w „wykończeniówce” wypili w aucie po 6 piw w mniej więcej 3 godziny. Skończyli ok. godz. 19.30. Oskarżony, nim wróci do mieszkania, postanowił prze-parkować samochód. Jak tłumaczył – utrudniał on ruch ludziom wracającym z pracy i „tak dziwnie stał przed wieżowcem”. Zeznał, że prawo jazdy ma od ok. 20 lat i nie miał nigdy punktów karnych czy mandatów. Alkohol pije zaś „jak każdy” – średnio 2 razy w miesiącu. Tego dnia miał jednak bez śniadania pracować od rana i w trakcie nic nie jeść.

– Prowadzę syna do szkoły po tych schodach – powiedział. W innym miejscu zeznał: – Dla mnie to jest szokujące, że coś takiego zrobiłem.

Na samym początku rozprawy zaznaczył z kolei: – Chciałbym przeprosić poszkodowanych, za to co się stało. Bardzo mi przykro. Nie chciałem nikogo przestraszyć, a tym bardziej skrzywdzić. Też mam rodzinę.

Obecni na sali poszkodowani przeprosiny przyjęli. Jednak zastrzegają, że choć „po chrześcijańsku” potrafią wybaczyć, nie oznacza to, że sytuacja nie groziła tragedią i czekają na sprawiedliwy wyrok. Ich wysłuchanie sąd zaplanował na końcówkę marca.

Wskutek interwencji obrońcy, adwokata Patryka Czyżykowskiego, 41-latek po 4-miesięcznym tymczasowym aresztowaniu zostanie zwolniony do domu pod warunkiem wpłaty 10 tys. zł poręczenia majątkowego. Ma też trzy razy w tygodniu zgłaszać się na policję i nie wolno mu opuszczać kraju. Sąd wyjaśnił m.in., że areszt nie może zastępować więzienia.

Surowego wyroku zażąda zapewne prokurator Łukasz Kornowski, który zarzuca mężczyźnie zagrożone 2-letnim więzieniem prowadzenie w stanie nietrzeźwości, ale też „usiłowanie pozbawienia życia z zamiarem ewentualnym” kilku osób, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Oskarżony przyznaje się tylko do pierwszego z zarzutów.

Sąd zastrzegł, że może zakwalifikować sprawę jako usiłowanie spowodowania katastrofy w ruchu lądowym lub np. bezpośrednie spowodowanie niebezpieczeństwa.

Śledztwo, w toku którego powołano biegłych z zakresu ruchu drogowego i medycyny sądowej, trwało niespełna 3 miesiące. Według tezy oskarżenia mężczyzna specjalnie chciał zjechać ze schodów. Prokurator tłumaczy, że twierdzenia te bazują na zeznaniach świadków złożonych bezpośrednio po zdarzeniu i zweryfikowanych w toku eksperymentu procesowego, w którym próbowano powtórzyć manewr. Zdaniem oskarżenia wersja na temat przeparkowania samochodu nie jest wiarygodna. Na niekorzyść oskarżonego świadczyć ma też to, że – według śledczych – kiedy samochód „zablokował się” na schodach dodał gazu, a później miał próbować zepchnąć auto ze schodów.

– W postępowaniu nie wykazano, że oskarżony celowo chciał wjechać na te schody oraz próbował komukolwiek wyrządzić krzywdę – przekonuje z kolei mec. Patryk Czyżykowski, który nazywa kwalifikację karną przyjętą przez prokuraturę „bardzo tendencyjną” i bazującą tylko na przesłankach z początku postępowania i przekazach medialnych. Zastrzega, że jego klient – „nawet gdyby chciał” – nie mógł na dystansie 20 czy 40 metrów rozpędzić się i poruszać się autem szybko i dynamicznie. Dodaje też: – Z zebranego materiału dowodowego oraz zeznań świadków wynika, iż oskarżony podjechał do tych schodów, zatrzymał się, a następnie próbował wykonać manewr cofania. Niestety był pod znacznym wpływem alkoholu i po prostu pomylił biegi. Ciężko mi się odnosić do dalszego przebiegu zdarzenia, bo nie byłem jego świadkiem, a oskarżony nie pamięta jego przebiegu. Należy jednak kategorycznie wskazać, że nie miał on zamiaru ani celu skrzywdzenia kogokolwiek czy spowodowania jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu.

Źródło: dziennikbaltycki.pl

Zaufaj profesjonalistom. Zadzwoń!

+48 506 533 106